Tego lata zostaliśmy ‘zmuszeni’, żeby pojechać do Chorwacji 😉 Otóż dziadkowie umówili się z naszymi dziećmi, że wezmą ich na wyspę Brac. Ta umowa nie obejmowała jednak transportu 😉 Dodatkowo Maciek wymarzył sobie, że spędzi 10-te urodziny w parku liniowym na górze Straza w Bledzie w Słowenii… No cóż, Bled nie jest do końca po drodze do Chorwacji, ale młodemu podróżnikowi się nie odmawia 😉
Zaczęliśmy więc w Bledzie. Jest to jedno z miejsc do których lubimy powracać, choć z reguły staramy się nie powtarzać naszych wakacji. Po pierwsze i oczywiste “jest zbyt dużo pięknych miejsc, żeby jeździć do tych samych”, a po drugie bardziej praktyczne “nie chcemy mieszać wspomnień.. Bled w 2016, Bled w 2017 itd, a lepiej byłoby pamiętać po prostu Bled” 😉 W przypadku Bledu mamy już Bled Lato 2016, Bled Zima 2017, oraz Bled Lato 2017 i wiem, że będzie tego więcej … No cóż stało się 😉
Polubiliśmy Bled za piękne położenie naturalne, ciekawą historię, oraz pyszne lody – kawiarnia Zima 😉
Po udanym początku wakacji w Bledzie, ruszyliśmy do Chorwacji. Droga nie dłuży się tak bardzo gdy za oknem są piękne widoki. Chociaż nasza sunia Chrupka jest pewnie innego zdania 😉
Chorwacką część wakacji zaczęliśmy w Viniscie. Samo Viniscie nie jest według nas zbyt urokliwe. Jednak przy odrobinie instynktu odkrywcy i samochodzie z wyższym zawieszeniem, w niedalekiej okolicy można znaleźć piękne ustronne miejsca 🙂
Dodatkowo niedaleko Viniscie jest piękne antyczne miasto Trogir. Zdecydowanie polecam, ale tylko poza sezonem, a jeśli w sezonie to tylko o wschodzie słońca, zanim obudzą się tłumy 😉
Po kilku dniach w Viniscie, pojechalismy w stronę Splitu, żeby przekazać dzieciaki babci i dziadkowi, którzy właśnie rozpoczynali swój urlop w Chorwacji;-) Niestety pies nie załapał się na urlop z dziadkami 😉 Zaraz potem ruszyliśmy z powrotem na północ w kierunku parku Risnjak.
Wystarczyło odjechać 3 godziny od Viniscie i trochę bardziej wgłąb lądu, żeby temperatura spadła o 15 stopni i zrobiło się deszczowo. Zatrzymaliśmy się w miejscowości Crni Lug, która jest na skraju Parku Narodowego Risnjak. Niestety pogoda nie pozwolliła nam wspiąć się Risnjak. Za to wybraliśmy kilkukilometrową trasę przez las i to był najprawdopodobniej najlepsza rzecz dla zmordowanej upałami Chrupki (w Viniscie było 35 stopni!). Chrupka poczuła zew natury i wyglądała jakby miała zamiar zostać na wolności i zbratać się z rysiami (risnjak to ryś) 😉
Następnego dnia zostawiliśmy naturalne piękno lasu w Risnjaku, i pojechaliśmy w kierunku słonecznej Istrii. Na miejsce docelowe wybraliśmy Motovun – antyczne miasteczko zbudowane na wzgórzu. Motovun jest położone bardzo malowniczo, a do tego nie ma tam tłumów. Przyczyną jest brak dostępu do morza. W zamian jest dostęp do przepysznego wina z okolicznych winiarni. Zależy więc kto co lubi 😉
Tydzień bez dzieci zbliżał się ku końcowi. Zapakowaliśmy się i zaczęliśmy naszą podróż w stronę wyspy Brac, gdzie dzieciaki stacjonowały z dziadkami. Po drodze zatrzymaliśmy się w Starigrad, w którym znajduje się wejście do Parku Narodowego Paklenica. Starigrad sam w sobie nie przypadł nam do gustu. Za to widok na góry i Park Paklenica były niesamowite. Obiecaliśmy sobie, że kiedyś wrócimy do Parku Paklenica z dziećmi i wspólnie weźmiemy lekcję wspinaczki, które ze względu na świetne warunki naturalne, są tam bardzo popularne 🙂 No tak … wygląda na to, że jest pomysł na kolejne wakacje… Bled a potem Paklenica 😉