Postanowiłam się wprosić do start upu, dla którego rysuje komiksy (żeby nie było to, bardzo się ucieszyli, że przyjeżdżam 😉 Oczywiście jak przyszło co do czego tzn kilka dni przed wyjazdem, zaczęłam się zastanawiać ‘co mnie u licha podkusiło?’. No cóż podobno teraz modne jest wychodzenie ze strefy komfortu 😉 Ale na serio to chciałam tam pojechać, bo 1) po raz pierwszy w życiu pracuję dla start upu, 2) bardzo polubiłam tą pracę i ludzi z którymi pracuje, 3) mają siedzibę się w bardzo pięknym miejscu!
Piękne miejsce to rejon Glarus w szwajcarskich Alpach. Leci się do Zurychu samolotem, a potem można wsiąść w pociąg, który przejeżdza przez Glarus. Już widoki z pociągu są powalające. A im głębiej w Glarus, tym piękniej.
Mimo początkowych wątpliwości, cieszę się, że pojechałam 🙂 Poznałam kilka osób z zespołu, co było ciekawe po roku rozmawiania z nimi na firmowym czacie (tak się komunikujemy w start upie;-) I w sumie okazali się tacy jak sobie wyobraziłam. Są bardzo przyjaźni i choć pracują nawet w weekend, znaleźli dla mnie czas. Byłam nawet na górskiej wycieczce 🙂
Tak było na górskiej wycieczce 😉 Lubię próbować lokalne schnapsy – ten to Traubentropfli z rodzynkami.
A tak na spotkaniu ‘biznesowym’, na którym omawialiśmy pomysły na dalsze komiksy 😉
PS: Miałam zrobić do tego postu rysunki, ale jakoś zabrakło mi czasu. Także wyjątkowo są same zdjęcia 😉