‘Zaryzykowałam’ i znowu pojechałam do Nowego Jorku. Ostatnio byłam tam w czasach studenckich na dwóch zwariowanych wycieczkach. Jedna wycieczka trwała tylko jeden dzień – od świtu do północy. Pojechaliśmy tam samochodem aż z Chicago (ok. 13 godz w jedną stronę). Druga była bardziej humanitarna bo samolotem i na 4 dni, ale mieszkałyśmy na Brooklynie, który nie był wtedy aż tak bezpieczny jak teraz. ‘Zaryzykowałam’, bo z tamtych wycieczek pozostało mi super wrażenie i straszna ochota, żeby tam znowu pojechać. Jednak wiadomo jak to jest jak się czasem wraca gdzieś po latach… 😉
W tym roku miałam okrągłe urodziny i to była świetna okazja by w końcu odwiedzić NY ;-). Przed podróżą przeczytałam nietypowy i bardzo interesujący przewodnik https://www.littletownshoes.com. Nietypowy bo nie skupia się na TOP 10. Dla mnie idealnie, bo wszystko co trzeba zobaczyłam podczas pierwszej jednodniowej podróży i doszlifowałam podczas tej 4-dniowej. Tym razem chciałam się zatrzymać i popatrzeć na miasto bez pośpiechu i wielkiego planu zwiedzania. Miałam nadzieję, że odkryję co jest takiego w Nowym Yorku, że ciągnie do siebie tłumy ludzi, a wśród nich mnie. Chciałam też raz na zawsze pozbyć się nieodpartej ochoty odwiedzenia tego miasta.
Poniżej szkice, które udało mi się zrobić podczas włóczęgi po NY. Przypadkowe postaci, sytuacje, które gdzieś tam złapały mój wzrok.
Piesek trzymany jak małe dziecko, któremu musi się odbić 😉 Trwało to co najmniej 20 minut, bo tyle odpoczywaliśmy na trawie w Central Parku.
Oczekiwanie na metro można sobie umilić robiąc zdjęcia nadjeżdzającym pociągom z długim czasem naświetlania, żeby uzyskać efekt strugi światła.
Mama w ciąży probuje złapać oddech w gorących podziemiach metra. Mała grzecznie czeka choć jest zawiedziona, że nikt jej nie poświęca uwagi.
Wielkie kubki mrożonej kawy i bezprzewodowe białe słuchawki w uszach to niemal standard.
Często się spotyka ciekawie ubranych ludzi.
I takich co pracują. Napis na koszulce w tym przypadku nie jest tylko pustym hasłem. Ten chłopak pracował nad projektem oczyszczania miasta.
Mieliśmy szczęcie, że byliśmy w Nowym Jorku w trakcie przygotowań do parady równości. We wszystkich witrynach sklepowych, na ulicy i nawet w sławnej publicznej bibliotece, królowały tęcze. To naprawdę fajne uczucie być w miejscu, gdzie tęcza wszystkich cieszy. A sama parada była po prostu fantastyczna!
Tatuaże w motyle i róże na twarzy tego chłopaka wyróżniały się wśród tłumu.
Uczestnik parady cały w tęczy. Ostatecznie postanowiłam utrzymać kolor tylko w części obrazka, żeby uniknąć zbyt dużego rozproszenia.
A chłopak poniżej, gdy zobaczył, że robię mu zdjęcie, od razu zaczął pozować.
A na koniec pies chłodzący się na podłodze w księgarni. O dziwo, księgarnie są oblegane i często spotyka się ludzi czytających papierowe książki.
Wróciliśmy z poczuciem, że tym miastem nie da się znudzić. Nie da się go zobaczyć raz a dobrze. Jest brudne, miejscami śmierdzące, ale to jego atmosfera sprawia, że już za nim tęsknię … 🙂